Spotkania z Talbotem

 

Ks. Zbigniew Kaniecki

Św. Efrem powiada: „Pożywamy Cię, Panie i pijemy, nie po to, aby Cię tylko spożyć, lecz aby żyć dzięki Tobie”.

 

 SKUTECZNY LEKARZ

            

            Mateusz Talbot, gdy postanowił nie spożywać alkoholu, zaczął rozważać, jakich środków użyć, aby dotrzymać swego zobowiązania. A były to czasy, gdy jeszcze nie było Programu 12 Kroków i wspólnoty Anonimowych Alkoholików, nie było także Klubów Abstynenta, Bractw Trzeźwościowych i ośrodków leczenia uzależnień, takich, jakie mamy dzisiaj. Mateusz intuicyjnie wyczuwał, co powinien robić, jaką drogą iść, żeby osiągnąć cel.

            W życiu ucznia Chrystusa szczególną rolę pełni uczestnictwo we Mszy świętej. Chrystus ustanowił Eucharystię, byśmy mieli „pokarm na życie wieczne”. Ileż musielibyśmy mieć siły, aby samotnie pokonywać liczne przeszkody w drodze do Nieba; gdybyśmy nie mieli wsparcia w Najświętszej Ofierze Chrystusa, słabli byśmy w tej najważniejszej dla nas drodze. Tak, Msza święta i Komunia święta – to gwarancja, że na niej wytrwamy!

            Nabrał tej pewności Mateusz Talbot, wiedział co ma robić. „Bez Mszy i Komunii nie wytrwam w abstynencji” – mawiał. Codziennie uczestniczył we Mszy już o godz. 5 rano w kościele św. Franciszka Ksawerego Ksawerego Dublinie, a po całym dniu pracy też tam chodził, aby modlić się o siłę w dotrzymaniu przyrzeczenia. Wszystkie wieczory w tygodniu, każde popołudnie sobotnie i cały dzień niedzielny, z wyjątkiem pory obiadowej, spędzał w świątyni na modlitwie.

            Mimo to miał chwile zwątpienia i pokus sięgnięcia po kieliszek. Czasami, gdy przyszedł zmęczony i zniechęcony do domu, mówił do matki: „Nie dam rady, będę chyba pił znowu, gdy miną trzy miesiące”. Na trzy miesiące bowiem, złożył swoje pierwsze przyrzecznie abstynencji. Matka wtedy dodawała mu odwagi.

            W ciągu trzech miesięcy „rozmiłował się w przebywaniu w kościele”. Przebywanie na Mszy i przyjmowanie Komunii było też niekiedy związane z pewnymi trudnościami. Były takie dni, że nie był w stanie podejść do ołtarza. Wtedy prosił Boga: „Za nic w świecie, o Panie nie chcę popaść znowu w nałóg, który porzuciłem”. Pomagało. Opuszczały go – niemoc i lęk.

            Jak ważne było w jego życiu uczestniczenie codziennie we Mszy świętej świadczy szczególny fakt z 1892 roku. Wtedy to zmieniono w kościele św. Franciszka Ksawerego godzinę odprawiania Mszy świętych. Mateusz jako robotnik murarski rozpoczynał pracę o godz. 6.00 rano. Jeśli miałby się nie spóźniać do pracy, musiałby zrezygnować z uczestnictwa we Mszy i przyjmowania Komunii. Wówczas podjął decyzję o zmianie pracy na taką, która zaczynała się później. Znalazł. Zatrudnił się w firmie T.&C. Martin, LTD North Wall w Dublinie, w której pracował od 1892 roku do śmierci.

            Jego szacunek do Eucharystii wyrażał się także we właściwie przygotowanym do uczestnictwa we Mszy ubraniu. W nowym miejscu pracy prosił dozorcę o nieposyłanie go tam, gdzie mógłby splamić czy podrzeć swoje ubranie. Powiedział, gdzie codziennie chodzi przed pracą i po pracy i dlaczego chce wyglądać porządnie, i nie cuchnąć na przykład smołą czy innymi przykrymi zapachami. Pracodawcy traktowali go bardzo dobrze i starali się spełnić jego prośby. Ich postawa wobec Mateusza również była budująca.

            Mateusz dużo czytał i z lektur robił obszerne notatki. Zapisał między innymi: „Gdy zapytacie mnie co to jest łaska, odpowiem wam, że (…) jest uczestniczeniem w Boskiej naturze, którą jest Bóg, Świętość, Czystość i Wielkość, i przez którą człowiek podnosi się z niskości i błota, jakie odziedziczył po Adamie”.

            We wrześniu tego roku w sanktuarium w Dębowcu k. Jasła Nuncjusz Apostolski w Polsce abp Celestino Migliore tłumaczył, że wiarę zatraca się wtedy, „gdy gubi się wewnętrzne przekonanie, że nasze życie osobiste, wspólnotowe, społeczne przebiega w ścisłej zależności od Boga; gdy żyje się tak, jakby Bóg nie istniał w życiu osobistym i społecznym; gdy zaprzestaje się troski o budowanie siebie, dzień po dniu, na obraz i podobieństwo Boga, na jakie zostaliśmy stworzeni; gdy społeczność, czy my sami, stajemy się normą tego, co dobre i co złe”.

            Mateusz pokazuje wszystkim, którzy są czymkolwiek zniewoleni, że najlepszym lekarzem jest Jezus Chrystus. Pójście do Chrystusa z prośbą o pomoc jest możliwe wtedy, gdy człowiek odznacza się pokorą. Mało pokornemu łatwiej jest pójść do psychologa czy innego specjalisty od uzależnień, i u nich szukać pomocy. Może jednak warto pielęgnować w sobie cnotę pokory, przekonać się, że nasze życie osobiste nie zależy wyłącznie od nas samych, może warto skorzystać z oferty Boga i przykładu Mateusza Talbota, dla którego skutecznym „lekarzem” był Jezus Chrystus.

 

"Przede wszystkim muszę wziąć pod uwagę interes duszy"
Czcigodny Sługa Boży Mateusz Talbot