Cud za wstawiennictwem Sługi Bożego
Mateusza Talbota

 


Talbot Watkins nie miał być zdrowym dzieckiem. Wszystkie medyczne diagnozy wskazywały na coś poważnego, ale możliwy cud zmienił losy chłopca.  

Overland Park. Nic nadzwyczajnego nie dzieje się w rodzinie Patryka i Shannon Watkinsów prócz tego, że posiadają szóstkę dzieci. Mieszkają w normalnym mieście, w normalnym domu jak normalna rodzina.

Wszystko w ich życiu jest normalne prócz faktu, że ich najmłodszy syn Talbot Józef Watkins żyje dzięki prawdopodobnemu cudowi.

 

Okoliczności narodzin małego Talbota rok temu są tak nieprawdopodobne, że Vice Postulator procesu beatyfikacyjnego Sługi Bożego Mateusza Talbota w sierpniu tego roku przybył do Stanów Zjednoczonych by spotkać się z rodziną i zebrać informacje.

Sprawa związana jest z czcicielami Mateusza Talbota, robotnika, który zmarł w drodze na Mszę 7 czerwca 1925 roku. Talbot, który obchodził swoje pierwsze urodziny 10 sierpnia 2014 roku jest jednak obojętny na całe zamieszanie.

„Robi wszystko jak normalne dziecko”, mówi Shannon Watkins. „Czasami nie chce być kładziony gdy staram się sprzątać mieszkanie”. „Staje się zły i denerwuje się gdy chce swoją zabawkę”, kontynuuje. „Jak bardzo fascynujące jest, że to dziecko jest normalne”.

 ztery miesiące przed narodzeniem Talbota Patryk i Shannon uczestniczyli w przyjęciu kuzyna tzw. „baby shower” w Lincoln w Nebrasce. Przejeżdżali obok ośrodka pomocy im. Mateusza Talbota.  

Shannon słyszała wcześniej o Mateuszu Talbocie, Patryk prawdopodobnie mógł – nie jest tego pewny. Nie posiadali także szczególnego nabożeństwa do Mateusza Talbota, który jest wzorem dla osób walczących z nałogiem alkoholizmu, narkotyków i innymi uzależnieniami. Każde z ich dzieci posiada irlandzkie imię i to wydawało się im inspiracją do nadania takiego imienia kolejnemu dziecku. Czas do porodu Talbota zbliżał się bardzo szybko. Ciąża Shannon przebiegała bardzo łatwo. Nie zdarzały się jej nawet poranne mdłości. Ciąża była kilka dni spóźniona także doktor przedzwonił do niej i zaprosił na badanie sonogramem.

„W tamtej chwili mój lekarz nie spodziewał się niczego niezwyczajnego,” mówi Shannon.

Monitor płodu wskazywał, że dziecko nie rusza się zbyt wiele.

Shannon zachciała by wywołać poród ponieważ testy wykazały „nieprawidłowości chromosomów”, pętle w jelitach i duże ilości smółki. W późniejszym czasie doktor zaczął podejrzewać chorobę Downa i mukowiscydozę. W mojej szkole rodzenia zadecydowałam, że będę jednak czekała na poród drogą naturalną”, mówi Shannon. Ingerencja mogłaby powodować komplikacje, wiedzieliśmy, że mamy do czynienia z chorym dzieckiem. Lekarz przesłał wyniki USG do konsultacji z innymi lekarzami, którzy potwierdzili jego diagnozę.

„Byłem trochę zdenerwowany lecz trzymałam się słów lekarza, który mówił, że przypadek nie jest jeszcze najgorszy”, mówi Patryk. „Szukałem wszystkich potencjalnych pozytywów i starałem się ich trzymać.”  Shannon wiedziała jednak, że lekarz chce ich tylko pocieszyć. Wiedziałam dokładnie co lekarz miała na myśli i, że nie informuje o nieprawidłowościach dopóki nie ma potwierdzenia,” mówi. Od momentu w którym otrzymali informacje o stanie dziecka do jego narodzin minęły tylko trzy dni. Lecz w ciągu tych trzech dni siostra Shannon, Katarzyna Fuks zmobilizowała łańcuch modlitwy. Skoro dziecko miało mieć na imię Talbot, prosiła wszystkich o modlitwę za wstawiennictwem Mateusza Talbota.  

W sali porodowej było więcej personelu niż w trakcie poprzednich porodów, wspomina Shannon. W przeciwieństwie do poprzednich porodów ten przebiegał wyjątkowo łatwo. Shannon z niepokojem zapytała o dziecko. Nie było żadnych pętli na jelitach. Nie było żadnej smółki. Nie miało choroby Downa. Skala Apgar była dobra. Wszystko było normalne. Zwyczajnie dobre. Żadnych problemów zdrowotnych, nawet tendencji do tzw. „leniwego oka”, które miało miejsce w jej rodzinie. Lekarz był w szoku. Doktor nie jest upoważniona do wypowiadania słowa na literę „m”. Lecz Shannon wie, że stan zdrowia dziecka jest medycznie niewytłumaczalny. Doktor była tak przejęta narodzinami zdrowego dziecka, że wezwała Shannon i rodzinę i powiedziała by „opowiedziała o tym innym”. 

Gdy zapytali ją o imię dziecko Shannon bez żadnego namysłu i konsultacji z Patrykiem powiedziała „Talbot Joseph”.  
Nie wiedziała, że imię Józef, Mateusz Talbot przyjął wstępując do Trzeciego Zakonu Franciszkańskiego.  

Shannon przeszukała Internet i napisała e-maila do księdza Briana Lawlessa proboszcza kościoła św. Agaty w Dublinie. Jest on vice postulatorem procesu beatyfikacyjnego i wyniki swojej pracy przesyła bezpośrednio do Rzymu. Spodziewałam się kurtuazyjnej odpowiedzi „To wspaniale, że uważasz, że zdarzył się cud ale my poszukujemy prawdziwego cudu,” mówi Shannon. Ku ich niespodziance Watkinsowie zostali potraktowani bardzo poważnie. Następstwem korespondencji e-mailowej było przybycie księdza Lawlessa do Overland Park w tym sierpniu, przypadkowo dzień po pierwszych urodzinach Talbota Józefa Watkinsa.

Czasem pytają siebie dlaczego – dlaczego właśnie oni zostali tak wyróżnieni cudem. (Nie są nieśmiali w nazywaniu tego zdarzenia cudem.) Wiedzą, że nie są aż tak świętą rodziną i to jest dla nich peszące. „Pytam się siebie dlaczego,” mówi Patryk. „Znamy osoby, które w ostatnich latach prosiły i potrzebowały cudu dla swoich dzieci i niestety przydarzały się im najczarniejsze scenariusze.”

 „Jedną rzeczą, która nadaje temu sens jest coś co powiedział ksiądz Lawless,” kontynuuje. „Nadszedł czas Mateusza Talbota. W przypadku jego procesu musi nastąpić zweryfikowanie tego zdarzenia. Wszędzie mogły zdarzyć się cuda za jego wstawiennictwem, ale jeżeli nie były zgłoszone, nikt o nich nie wie.”  

Żyjemy  w wieku wielu uzależnień, dlatego świat potrzebuje Mateusza Talbota bardziej niż kiedykolwiek. Watkinsowie mają nadzieję, że ten cud sprawi, że Mateusz Talbot będzie coraz bardziej znany i zakończy proces beatyfikacyjny.  

 

Źródło: ks. Brian Lawless oraz Leaven (plik pdf)

"Przede wszystkim muszę wziąć pod uwagę interes duszy"
Czcigodny Sługa Boży Mateusz Talbot